Do wypieku używałam gotowej mieszanki musli ale równie dobrze można skomponować ją samemu z płatków jęczmiennych, żytnich czy gryczanych..nawet kukurydziane można dodać..można tez dodać suszone owoce jak rodzynki, morele żurawinę, orzechy i nasiona...dowolność jest nieograniczona.
Ciasteczka robi się w mgnieniu oka..więc to coś w sam raz dla raptusów. Niestety nie pamiętam skąd mam ten przepis ale tak to jest jak się latami zbiera zapiski a potem nie pamięta z jakiego źródła pochodzą. Najważniejsze że przepis jak najbardziej trafiony w moje gusta, no i gusta dzieciaków..przynajmniej tak będę mogła przemycić im trochę błonnika do diety :)
SKŁADNIKI:
- 3/4 kostki masła
- 1/2 szklanki cukru białego
- 1/2 szklanki cukru brązowego (dałam trzcinowy)
- 2 jaja
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (dałam paczuszkę cukru waniliowego -8g)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
- 2 szklanki musli...lub własnoręcznie zrobionej mieszanki)
- 100g gorzkiej czekolady
- Masło ucieramy z cukrem na puch (nie martwcie się jak cukier się nie rozpuści do końca)
- Do masy dodajemy jajka i ekstrakt waniliowy 9cukier waniliowy), dalej ucieramy .
- Mąkę przesiewamy i mieszamy z proszkiem do pieczenia, soda i solą.Przełączamy mikser na wolne obroty i dodajemy partiami mąkę aż do całkowitego połączenia.
- Pod koniec dodajemy musli i pokrojoną w drobną kostkę czekoladę. Delikatnie mieszamy łyżką aż składniki się ze sobą połączą.
- Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180'C
- Z ciasta formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.*Dla leniwych (takich jak ja)- wystarczy nałożyć łyżką kupki ciasta na papier byle tylko miały mniej więcej taką samą wielkość...może nie będą idealnie wyglądały ale na pewno zaoszczędzicie trochę czasu i przede wszystkim nie uciapiecie sobie rąk :)
- Ciastka pieczemy około 15-20 minut (w zależności od ich wielkości). Muszą nabrać ładnego złocistego koloru. Po upieczeniu będą miękkie ale w miarę stygnięcia nabiorą swojej chrupkości. Przyznam że najlepsze są na drugi dzień..są wtedy bardziej kruche.
to są jedne z moich ulubionych ciastek!:)
OdpowiedzUsuńPs. gotowanie za głosowanie już trwa:)
Uwielbiam musli, a takich ciastek jeszcze nie piekłam. Aż ślinka leci, mniam!
OdpowiedzUsuńfajne takie ciasteczka ;)) przyznam szczerze że nigdy nie jadłam
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie ciastka,są pyszne:)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, jak wybornie smakują :)
OdpowiedzUsuń