Mąż był zadowolony..jednak syn nie za bardzo..ale ja już do tego przywykłam..jednego dnia coś jest dla niego super pyszne ..a kolejnego dnia już jak on to mówi ...BLEEEE! (przy czym tak mnie to słowo irytuje ,że za każdym razem co go słyszę to dostaje mini wylewu)..I nie o to chodzi że on jawnie neguje moja kuchnię tylko o to że jego stan nastroju wpływa na jego odczucia smakowe, co mnie nerwowo rozstraja..nawet jego ulubiony ketchup łagodny, użyty do dania przy jego złym humorze może już być za ostry i blee..no cóż musze się z tym pogodzić..chociaż na prawdę uwierzcie nie jest mi łatwo. Czasami robię jakieś potrawy specjalnie pod jego gust..a on mi z tym BLEE wyskakuje..no ręce opadają...oby młodszy nie podłapał tego wybrzydzania bo oszaleję..Już i tak jest nieciekawie bo słowo na "B" potrafi wypowiedzieć, tyle że na razie wypowiada je jak się ubrudzi czy zajrzy do śmietnika.
Oczywiście dziś już ten sam kotlet tyle że włożony miedzy bułkę był już dla starszego MNIAM MNIAM PYCHOTA...Kto zrozumie te dzieci???
SKŁADNIKI:(z porcji wychodzi 12 sztuk dużych kotletów)
- ok 1kg mielonej łopatki wieprzowej
- 1 duże jajko
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- bułka kajzerka lub 3-4 kromki pszennego pieczywa tostowego
- 2 łyżki rozdrobnionych, suszonych warzyw (zmielonych na mniejsze kawałki, np w blenderze lub maszynce do mielenia mięsa)
- sól
- pieprz
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
- łyżeczka Magi
- tłuszcz do smażenia
- bułka tarta
- Mieloną łopatkę przełożyć do miski, dodać jajo, namoczoną i delikatnie odciśniętą bułkę/pieczywo tostowe, pokrojona w drobna kostkę cebulę, czosnek przeciśnięty przez praskę, sól, pieprz,warzywa suszone, gałkę muszkatołową i Magi
- Wszystko dokładnie wyrobić. Odstawić do lodówki na około godzinkę aby składniki się przegryzły
- Po upłynięciu czasu ponownie wyrobić mięso, po czym wilgotnymi dłońmi formować kotlety.
- Każdy kotlet obtaczamy w bułce tartej i spłaszczamy. Smażymy na rozgrzanym tłuszczu z obydwu stron , aż zyskają brązowo- złoty kolor .
- Podawać z ziemniakami i surówką, buraczkami lub zasmażaną marchewką..dobre sa też jako wypełnienie do pożywnej kanapki ..coś a'la hamburgera :)
Im cieniej rozpłaszczymy kotlet tym ryzyko że będzie surowy w środku jest mniejsze.Grubość ok 1cm powinna być odpowiednia.
Pyszne kotleciki...tak jeszcze nie robiłam...a ja czasem mam też problem ze swoimi córkami...jedna chce coś innego ,a druga coś innego..dobrze , że mąż jest niewybredny co do jedzenia..
OdpowiedzUsuńPoczciwce z tych naszych mężów...jedyna potrawa przy jakiej mi marudził to sałatka z brokułem...hehe..Teraz jak ma mi go kupić to zaraz pyta czy to przypadkiem nie do tej sałatki...Ja ją bardzo lubię...a on wręcz przeciwnie..nie przepada za brokułami. A dzieci to już zawsze będą marudziły przy jedzeniu..chyba taka ich przypadłość :)
Usuńmój A. też jest wszystkożerny - na szczęście:) no poza właśnie brokułem:P a kotleciki pychota:)
OdpowiedzUsuńCo ci faceci mają właśnie do tego brokuła?...Ja nie wiem..przecież to takie pyszne i zdrowe warzywo ??!!
Usuńale mi zrobiłaś apetytu na kotlety :))
OdpowiedzUsuń